ziemię koło wejścia do recepcji. Kątem oka widzę dzieciaka za kontuarem, ale nie interesuje – Dobra. – Ledwie wstała, Sherry poczuła, że nogi się pod nią uginają i kręci jej się w Lotnisko zostało za nami. Zwolniłam na pomarańczowym świetle i kichnęłam. – Znał je? – Riva zmrużyła oczy. Dziennikarka, młoda kobieta o ciemnych włosach, wielkich oczach i przejętej minie, jakość posiłków. Inny nastolatek mył podłogę. Robbie zajął się zamówieniem Bentza. w gęstą kawę w kubku. A mąż nawet nie wie, że jest w ciąży. Nie chce wiedzieć. Nie w stylu Laney. Ale na kanapie, którą Kim wypatrzyła na wyprzedaży, nie siedziała żadna z nich. Nie – Czego się dowiedziałeś? posadzkę. Bo też był mężczyzną najpodlejszego gatunku. Dał się złapać w pułapkę seksu i pożądania, wpadł w nią na całego. Pocałował kochankę na pożegnanie, ścisnął jej tyłek i popędził do swojego drogiego samochodu i do swojego drugiego życia. Co powie żonie? – Oddawaj, ty dziwko!
- Sama o sobie decyduję. On doskonale o tym wie. widok Becka na korytarzu. 30 Sayre poczuła, że robi jej się słabo, ale bez słowa minęła Becka i zniknęła w cieniu spowijającym górny podest klatki schodowej. Po chwili rozległ się łoskot drzwi wejściowych. Beck nie poszedł za nią. Nie chciałaby tego. Był splamiony swoim powiązaniami z Huffem i teraz rozumiał powody jej niechęci do siebie. Zapukał do pokoju Huffa. - To ja - powiedział. Hoyle siedział w fotelu, chociaż Beck odniósł wrażenie, że opadł nań, nawet o tym nie wiedząc. Balansował na brzegu siedzenia, wpatrując się w podłogę, nieświadom tego, że leżący tuż obok jego stóp papieros wypala dziurę w dywanie, Beck podniósł niedopałek i zgasił go w popielniczce stojącej na stoliku obok fotela. Dopiero wtedy Huff zareagował na jego obecność. - Beck. Jak długo tu jesteś? - Wystarczająco długo. - Słyszałeś, co powiedziała mi Sayre? Beck pokiwał głową. - Wszystko w porządku? Masz takie wypieki. - Jeszcze żyję. Jeszcze. - Huff zmarszczył brwi, spoglądając na rozlany alkohol. - Przydałby mi się drink. Beck nalał mu trochę wody i powiedział: - Zacznij od tego. Huff skrzywił się z niechęcią, ale wychylił szklankę. Odchylając się w fotelu wypuścił powietrze z płuc. - Co za cholerny dzień - warknął. - Zaczął się od pikiety przed odlewnią, a teraz się dowiedziałem, że Sayre jest bezpłodna. Zaiste doskonały akcent końcowy. - Tylko to cię obchodzi? - Słucham? Beck usiadł na kanapie naprzeciwko Huffa. - To, o czym rozmawialiście, Huff... przecież jeśli twoja jedyna córka... Huff spojrzał na niego, jakby chciał przerwać to jąkanie i usłyszeć sedno wypowiedzi. Skoro jednak sam nie zrozumiał, o co chodzi, Beck też mu tego nie uświadomi. - Nie wiem, co chciałem powiedzieć. W końcu to prywatna sprawa między tobą i Sayre - dokończył Beck. - Tak. Była nią od tamtej nocy, gdy się to zdarzyło. - „Zdarzyło"? Sayre nie straciła dziecka przez czysty zbieg okoliczności, Huff. Wymusiłeś na niej aborcję. - Była jeszcze gówniarą - krzyknął Huff, gestykulując niecierpliwie. - Nie zamierzałem pozwolić, by zniszczyła sobie życie, zanim na dobre je zacznie, zwłaszcza obciążając się dzieciakiem Clarka Daly'ego. Wiesz, dlaczego zaszła w ciążę, prawda? - Żeby zapewnić sobie małżeństwo z Dalym - odparł Beck, chociaż pytanie Huffa nie wymagało odpowiedzi. - Otóż to. Powstrzymałem ich przed ucieczką. Rodzice Clarka poddali się dość szybko, gdy zagroziłem jego ojcu utratą pracy. Wysłali syna na wakacje do kuzynów w Tennessee. Pomyślałem, że odległość dzieląca Clarka i Sayre zakończy ich romans, ale Sayre znowu mi się przeciwstawiła. Pewnego weekendu wymknęła się z domu i spotkała potajemnie z Clarkiem. Potem, miesiąc później, przychodzi do mnie, zadowolona, i oznajmia, że jest w ciąży i nie mogę To jednak nie koniec moich pechowych przygód związanych z tajemniczą przesyłką. Jak już wspomniałem, - A ty? - zainteresował się nagle. - Z moich informacji wynika, że nie masz nikogo. - Co ty wyprawiasz?! - wykrzyknęła przestraszona. - Nie masz uprzęży! Może ci się coś stać! cały czas troskliwie trzymając w dłoniach Różę. dzin, i popisuje się chyba najdłuższą limuzyną na konty¬nencie. Tacy ludzie są jak wampiry wysysające z Broitenburga życiodajną krew. Muszę z tym skończyć! Kiedyś było jej z tego powodu nawet bardzo smutno, gdyż któregoś dnia Mały Książę nie pocałował jej rano, a - To jeszcze o niczym nie świadczy - stwierdził chłodno Gołąb Podróżnik. Gdy dotarli na miejsce, Smutna Dziewczyna usiadła na kamieniu, zaś Mały Książę usiadł na piasku naprzeciw niej, - Ja też nie - przyznał. - Gdyby jednak panienka coś wymyśliła, wszyscy bylibyśmy bardzo wdzięczni. - Kto tam tak się śmieje? Czy to ta... panna Dexter? - Tędy, proszę pani - w korytarzu rozległ się głos Andre, zarządcy Renouys. Badacz Łańcuchów znów na chwilę zamilkł, lecz tym razem Mały Książę się nie dopytywał. Projekt Ottona zachwycił Tammy. Z planami w ręku wy¬szli do ogrodu i w jakimś przedziwnie mieszanym języku omawiali zmiany, jakie należałoby przeprowadzić. Tammy zapomniała o całym świecie, o upływającym czasie, o kło¬potach, o wszystkim.
©2019 ten-numer.olecko.pl - Split Template by One Page Love